Wyspa Blackwell i tamtejszy Nowojorski Zakład dla Obłąkanych to mroczna historia Nowego Jorku i wydarzenia jak z horroru. Szczytna idea stworzenia na Manhattanie schronienia dla osób biednych i chorych psychicznie, zamieniła się w potworny eksperyment społeczny. Artykuł powstał w oparciu o książkę Stacy Horn „Wyspa Potępionych. Prawdziwa historia wyspy Blackwell”. Czy to najstraszniejszy szpital psychiatryczny na świecie?
Nowojorski Zakład dla Obłąkanych na Wyspie Blackwell został otwarty w 1839 roku. W kolejnych latach, gdy ulice Nowego Jorku zaczęły oświetlać pierwsze latarnie, miasto wysłało tysiące osób w mroczną podróż. Wyspa Blackwell na East River stała się nowym domem dla bezdomnych, przestępców i chorych psychicznie. Zbudowano tam także m.in. Zakład Karny, Dom Pracy Przymusowej, Przytułek dla Biednych i kilka szpitali o różnej kategorii.
Wyspa Blackwell i szpital psychiatryczny – mroczna historia medycyny w USA
Początkowo celem było rozładowanie przepełnionej placówki Bellevue, która działała jednocześnie jako szpital, miejski zakład karny, szpital psychiatryczny, przytułek i dom pracy przymusowej. Idea była słuszna – na sześćdziesięciu hektarach sielsko zieleniejącej się wyspy, zapewnić ludziom humanitarne traktowanie i nowy dom. Jak pisze Stacy Horn w książce „Wyspa Potępionych. Prawdziwa historia wyspy Blackwell”, autorzy tej koncepcji po latach byli w szoku, gdy zobaczyli swoje “dzieło”.
Leczenie psychiatryczne w USA
Leczenie psychiatryczne na wyspie Blackwell miało być krokiem w przyszłość. Obłędu nie traktowano już jako opętanie, rezygnowano też z kajdanek i upuszczania krwi. Zaczęto wdrażać „terapię moralną”, polegającą m.in. na ćwiczeniach fizycznych, humanitarnym traktowaniu i budowaniu lepszej samooceny. Podporządkowany jej był także porządek architektoniczny na wyspie, a budynki pod żadnym pozorem nie miały przypominać więzienia. Przewidywano, że Nowojorski Zakład dla Obłąkanych przyjmie 250 pacjentów, a każdy z nich dostanie własny pokój z oknem i umywalką. Nie było nawet judaszy z w drzwiach, by chorzy nie czuli się jak obserwowani zwierzęta. Szybko o tym zapomniano, gdy na wyspęrocznie trafiały tysięce osób.
3 lata po otwarciu placówki, Karol Dickens pisał o jej „gnuśności domu dla obłąkanych”. Na wyspie przebywało już kilka tysięcy pacjentów, a komisarzami były osoby bez kompetencji, nominowane politycznie.
Dom Wariatów w USA – najstraszniejszy szpital psychiatryczny?
Wkrótce wzniesiono na wyspie Dom Wariatów (Mad House) dla wyjątkowo agresywnych pacjentów, w którym było tak mało miejsc, że chorzy spali na korytarzach. W 1848 powstały Azyl (Lodge) i Schronisko (Retreat) oraz mniejsze „pawilony”, które były tak naprawdę drewnianymi budami. Wszystkie te miejsca były przepełnione, więc wykorzystywano je zamiennie i np. chorzy psychicznie trafiali do Przytułku dla Ubogich, a w ramach oszczędności skazańcy z więzienia pracowali jako pielęgniarki i salowi w Zakładzie dla Obłąkanych. Osoby chore mieszano z prostytutkami, złodziejami, mordercami i pijakami.
Chory szpital psychiatryczny
W latach sześćdziesiątych na wyspie uderzył tyfus. Gdy przeprowadzono inspekcję toalet, okazało się, że ścieki przenikały przez podłogi i stropy, a na niższych kondygnacjach tworzyły się szamba. Wyszły na jaw oszczędności poczynione na etapie budowy. Było już jednak za późno. Śmiertelność rosła, a na wyspie rozszalały się dyzenteria, gruźlica i syfilis. Stacy Horn dotarła do raportu z 1867 roku, w którym zwrócono uwagę na brak wody w łazienkach. Kąpano wszystkich w tej samej zimnej wodzie, przypominającej pomyje z robakami i tłuszczem. Wycierano ich jednym ręcznikiem. Efekt jest łatwy do przewidzenia…
W Azylu zapomniano o idei okien i domu. Pacjentów wsadzano do ciasnych klitek, gdzie nie mogli nawet rozłożyć ramion. ZDochodziło do brutalnych morderstw, a jedną z ofiar była 25-letnia Margaret McLaughin z Irlandii. Została zabita przez inną pacjentkę drewnianą rynienką, która służyła za nocnik. Na wyspie brakowało miejsca, więc często zamykano kilku pensjonariuszy w jednoosobowych pokojach.
Za to, że się rozpłakałam, pielęgniarki mnie zbiły kijem i skoczyły na mnie, powodując obrażenia wewnętrzne. Później związały mi ręce i nogi, zarzuciły mi na głowę prześcieradło i ciasno owinęły wokół gardła, żebym nie mogła krzyczeć, a potem włożyły mnie do wanny z zimną wodą aż straciłam przytomność – skarżyła się niejaka pani Cotter, która była pensjonariuszką w Schronisku na wyspie Blackwell. („Wyspa Potępionych. Prawdziwa historia wyspy Blackwell”)
Koszmar w Nowym Jorku
Wielebny William Glenney French, który pełnił posługę na wyspie przez kilka dekad, pisał, że codziennie widział kobiety i mężczyzn „ze smutnymi i pozbawionymi nadziei twarzami i wiodących monotonny żywot niekiedy przez całe lata”. Tymczasem mieszkańcy Nowego Jorku żyli już w strachu, bo wiedzieli, że można było trafić na wyspę na lata pod byle pretekstem i na każdego z nich mógł czekać szpital psychiatryczny.
W raporcie z 1858 roku napisano, że w Zakładzie dla Obłąkanych nie były stosowane żadne środki krępujące. Tak naprawdę stosowano nie tylko kajdanki, ale m.in. „żłób”. Była to mała i ułożona poziomo klatka z pokrywą, w której zamykano pacjentów na noc. Jak podaje Horn, „nadpobudliwe osoby miotały się w niej jak wiewiórki”. Co gorsza, kazano chorym całymi dniami siedzieć w całkowitym bezruchu na ławkach, co nomen omen, doprowadzało do szału.
Śmiertelność na Wyspie Blackwell – zabójczy szpital psychiatryczny
W kolejnych latach było coraz gorzej, a raporty za lata 1872-1874 nie ukazały się, by ukryć to, że np. ma Wyspie Blackwell brakowało jedzenia, a w jednoosobowych celach umieszczano nawet po 6 kobiet. Tłoku nie rozładowało nawet wybudowanie 5 nowych pawilonów w 1875 roku. Dochodziło do kolejnych samobójstw, np. poprzez rzucanie się do rzeki. powieszenie lub zakatowanie przez personel szpitala, co starano się zatuszować. Były też przypadki śmierci z głodu (Caroline Will) lub śmiertelne poparzenia od niezabezpieczonych pieców.
Amelia Doyle zmarła po zjedzeniu arszeniku, który zostawiła na korytarzu salowa. Chcąc zwabić szczury, dosypała go do masła z cukrem i przełożyła wszystko do miseczki na budyń i zostawiła na korytarzu. Dyle wzięła tę miksturę za budyń i się poczęstowała – Horn cytuje jeden z raportów.
25 maja 1880 roku powołano Stanową Komisję ds. Obłędu (Sate Committee on Insanity), mającą walczyć z nadużyciami w zakładach dla obłąkanych. Podczas dochodzenia ws. Wyspy Blackwell, dyrektor Zakładu dla Obłąkanych przyznał, że z powodu zatłoczenia klasyfikowanie pacjentów jest niemożliwe i nie da się prowadzić „terapii moralnej”. Eksperyment trwał jednak nadal.
Ciężarną pensjonariuszkę Emmę Morrisom ubrano w kaftan bezpieczeństwa i zamknięto w izolatce, w której urodziła – Horn podaje dane z raportu rocznego 1879/80.
Szpital dla Obłąkanych stawał się „sławny” ze względu na rosnącą liczbę zgonów. W 1893 roku zmarły aż 184 pensjonariuszki, natomiast rok później zakład ustanowił swój rekord. Z życiem pożegnało się 340 kobiet, czyli prawie 20 procent pensjonariuszek. Ameryka zaczęła baczniej przyglądać się Wyspie Blackwell.
Koniec horroru w szpitalu?
Jak długo trwał horror w Szpitalu dla Obłąkanych i czy w ogóle się zakończył? Na skutek śledztw, raportów i zmian legislacyjnych, w 1896 roku Nowy Jork dostał 5 lat, by przenieść wszystkich pacjentów tej placówki do obiektów na Wyspie Warda i Central Islip. Władze dotrzymały terminu, chociaż kobiety z zakładu trafiły do niegotowych miejsc o tragicznych warunkach sanitarnych. W końcu Wyspa Blackwell stała się Wyspą Roosvelta.
Czy pacjenci w nowych placówkach znaleźli spokój i godziwe warunki? W 1894 roku na łamach „New York Herald” ukazał się artykuł „Horrors of Bedlam”. Dziennikarka Adele Porter Porre zatrudniła się na wyspie Warda jako pielęgniarka i opisała tamtejsze drastyczne traktowanie pacjentów.
Kobiety przerzucono tylko z jednego piekła do drugiego – napisała Stacy Horn.
Źródło zdjęcia:
- Szpital psychiatryczny na Wyspie Blackwell: http://www.asylumprojects.org/Soldat251